Wednesday, March 7, 2012

● 4

 Szedłem długim korytarzem, patrząc uważnie na numery na drzwiach. 102, 103, 104... Minąłem kilka osób, głównie dziewczyn, które na mój widok mimowolnie poprawiały włosy, i wdzięczyły się jak modelki przed fotografem. Jednak ani trochę mnie to nie zainteresowało. Dziś miałem inny cel. Jeszcze kilka numerów do raju. Zabrzmiało to trochę, jak tytuł jakiegoś filmu. W sumie, za chwilę wydarzy się coś, co byłoby niezłym materiałem na film. Niekoniecznie dla dzieci...
 Jest, 121. Zapukałem delikatnie, jednak drzwi były uchylone. Powoli otworzyłem je szerzej i wszedłem do środka. Zamknąłem je za sobą i rozejrzałem się wokół. Pokój był prawie identyczny, jak mój. Ogromne, dwuosobowe łóżko, wystrój utrzymany w nowoczesnym stylu. Zasłony w oknach były zaciągnięte, a zapalona była tylko jedna, mała lampka. Jednak dziewczyny nie było.
- Halo? Jest tu ktoś? - zawołałem niepewnie.
 Nie dostałem odpowiedzi. Co mnie wcale nie zdziwiło. W tym momencie dotarło do mnie, że jeszcze ani razu nie słyszałem jej głosu. Dobra jest. Wie, jak zaintrygować faceta. Punkt dla niej.
 Chwilę później wyszła z łazienki. Była ubrana tak samo jak wtedy, kiedy spotkaliśmy się przed jakąś godziną, czyli w białą, zwiewną sukienkę. Lecz tym razem nie miała stanika.
- Hej, Harry.
 Ona umie mówić! Kamień spadł mi z serca.
- Cześć... Nawet w sumie nie wiem jak masz na imię.
- Czy to ważne? - spytała i ruszyła w moją stronę, przegryzając wargi.
 To mi się podoba. Nawet bardzo. Dzięki ci, Panie! Chyba po tym pójdę do kościoła.
- W sumie to... - zacząłem, ale nawet nie dała mi skończyć. Złapała mnie za koszulkę i przyciągnęła energicznym ruchem do siebie. Spojrzała mi głęboko w oczy i zerwała ze mnie marynarkę, rzucając ją niedbale na podłogę. Ale ona była szyta na miarę...
 Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiedziałem, kiedy leżałem na łóżku z rozpiętymi spodniami. Dziewczyna uśmiechnęła się z triumfem i usiadła na mnie okrakiem, całując moją szyję. Poczułem jej ręce pod koszulką. Najpierw na brzuchu, jednak po chwili znalazły się już w bokserkach.
- O nie, nie będziesz rządzić - pomyślałem i zrzuciłem ją z siebie, ściągając w tym samym czasie koszulkę i spodnie, a ona z siebie sukienkę.
 W tym momencie myślałem, że anioły poniosły mnie do niebios i trzymam Boga za nogę. Ujrzałem nieskazitelne, perfekcyjne ciało. Lekko opalone, gładkie, po prostu idealne! Wcięcie w talii, lekko wystające kości biodrowe, oraz to cudowne zagłębienie między piersiami. Wodziłem ślepo rękami, muskając ustami jej doskonałą skórę, zaczynając od obojczyków. Moment później byłem już w okolicach jej brzucha.
 Miałem teraz pole do popisu. Naga bogini w łóżku, czekająca na mój ruch. Uśmiechnąłem się sam do siebie i podsunąłem się do góry. Ona mocno do mnie przywarła, oplatając się ramionami. Przez chwilę zawahałem się i szczerze mówiąc trochę bałem się styczności z dolną partią jej ciała. Ona zacisnęła dłonie na moich pośladkach, przyciągając moje biodra i wysuwając ku nim swoje. Powoli wszedłem w nią, a ona wygięła się jak kotka. Zacząłem wykonywać delikatne ruchy w górę i w dół. Dziewczyna przymknęła oczy, cichutko pojękując, co brzmiało dla mnie jak najpiękniejsza na świecie muzyka. W pewnej chwili spontanicznie przyspieszyłem, nie poruszałem się tak wolno jak wcześniej. Jej paznokcie wbiły się w moją skórę na plecach, jęki stały się głośniejsze. Czułem się jak bohater, jakbym zdobył wszystkie ośmiotysięczniki na naszej planecie. Powoli osiągałem szczyt. Wiedziałem, że ona też.
 Nagle jej plecy wygięły się pod jeszcze większym kątem, zacisnęła oczy i wydała z siebie odgłos ekscytacji. Mnie przeszył dreszcz, przez sekundę czułem nawet ból. Jednak taki ból mógłbym odczuwać przez całe swoje życie. Kiedy otworzyłem oczy, ona się uśmiechała.
 Już po wszystkim.



strasznie, strasznie was przepraszam, że tak rzadko piszę. muszę przyznać szczerze, że całkiem zapomniałam o blogu. dlatego wynagradzam tak długo wyczekiwaną sceną.
xxx

Wednesday, February 22, 2012

● 3

- Hej. Jestem Harry Styles, myślę, że powinnaś mnie kojarzyć. Należę do zespołu One Direction, dzisiaj gramy niedaleko koncert, więc pomyślałem, że jeśli byś chciała dostać bilet i wejściówkę za kulisy, to nie ma problemu... - wpadłem w taki słowotok, że w tej chwili marzyłem, żeby ktoś obwiązał mi usta taśmą izolacyjną. Albo wymierzył lewy sierpowy. Nie powiem, dziwne marzenia, no ale to chyba przydałoby mi się najbardziej.
 A ona? Ona tylko stała i się uśmiechała. Przez głowę przeszło mi nawet, że jest głuchoniema, że nie słyszała nic z tego, co powiedziałem. Albo może jest medium? I próbuje teraz wyczytać z moich myśli, jakie tak naprawdę mam zamiary. Albo... Dobra, nie, już więcej nie wymyślam.
 Czekałem na odpowiedź, ale po chwili stwierdziłem, że jednak chyba się nie doczekam. Już miałem znów zacząć ciąg słów, jednak jak na zawołanie ona wyciągnęła z torebki marker, podniosła moją rękę i na nadgarstku napisała "121, 5:00 :)", po czym puściła do mnie oczko i odeszła.
 Stałem jak wryty z ręką na wysokości oczu i tępo gapiłem się w to, co napisała. 121, 5.00. Co to do cholery ma znaczyć? To nawet nie jest numer telefonu. W co ona gra?!
 Wyciągnąłem z kieszeni telefon, żeby zobaczyć która godzina. 4.36. Zaraz, zaraz... Spojrzałem na ekran telefonu jeszcze raz, a później na napis na mojej ręce. Tak! 5.00 to godzina! A 121 to numer jej pokoju! Wszystko jest jasne!
 W tej sekundzie miałem milion tysięcy myśli w głowie, ale jedna była szczególnie głośna. Oczywiście chodziło mi o bieganie po plaży, patrzenie na zachód słońca... Dobra, niezupełnie o to.
 Pobiegłem w te pędy na górę, nawet nie chciałem czekać na windę. Wpadłem do siebie do pokoju jak poparzony i poszedłem pod szybki, zimny prysznic. Wysuszyłem włosy, wyperfumowałem się moim najlepszym zapachem i stanąłem w stroju Adama przed szafą, żeby coś wybrać. W sumie poszedłbym tam tak, jak stoję, ale jak na pierwsze spotkanie chyba nie wypada. Na tyłek wciągnąłem bokserki od Tommy'ego Hilfigera, spodnie, jakie wpadły mi w ręce, koszulkę i marynarkę. Poprawiłem włosy i spojrzałem jeszcze raz na napis na moim nadgarstku. Lekko się już zmył, ale nadal był widoczny. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wyszedłem z pokoju.


strasznie was przepraszam, że tak rzadko piszę, ale obecnie nie mam za dużo czasu. liceum, nauka i inne sprawy. ale mogę wam zapewnić, że w następnym rozdziale nieco rozkręci się akcja! (:
much love,
xxxx

Thursday, February 16, 2012

● 2

 Dotarliśmy już na próbę, a ja wciąż myślałem o tym samym. Praktycznie przez całą drogę nie było ze mną żadnego kontaktu. Przez pierwsze 10 minut chłopaki próbowali coś do mnie mówić, ale w końcu sobie odpuścili, widząc, że jestem w zupełnie innym świecie. W mojej głowie już tworzyłem film porno z Nią w roli głównej.
 Weszliśmy na scenę i zaczęliśmy próbę od Gotta Be You. Później Moments, More Than This, I Want... W końcu udało nam się dobrnąć do końca, po wrzaskach i darciu się na mnie, że za późno, lub za wcześnie wchodzę. Lub nie wchodzę wcale. W ogóle nie mogłem się skupić. Zaczęło to być denerwujące nawet dla mnie, więc musiałem coś z tym zrobić. Bez owijania w bawełnę - jeśli jej nie przelecę, nie ma szans, żebym mógł dalej normalnie funkcjonować. Sad, but true.
- Harry, co z tobą? - szturchnął mnie zirytowany Zayn. - Ssiesz dzisiaj po całości.
- Wiem, wiem, przepraszam...
- Co się dzieje?
- Ja wiem! To przez tą dziew... - zaczął Niall, ale w porę trzepnąłem go w te blond kudły. Na razie nie chciałem, żeby reszta się dowiedziała, bo jeśli dałbym plamę, oni nie daliby mi spokoju do końca życia. Chyba, że wcześniej zadźgałbym ich motyką, co w sumie nie byłoby takim złym rozwiązaniem.
- Po prostu źle spałem. Ale obiecuję, że wieczorem wszystko będzie jak należy.
- Mam taką nadzieję, bo inaczej będziesz mógł pożegnać się ze swoimi loczkami - zaśmiał się złowieszczo Louis.
 Nie skomentowałem tego. Wsiedliśmy znów do busa i wróciliśmy do hotelu. Kiedy się upewniłem, że każdy z chłopaków udał się do swojego pokoju, złapałem Nialla za kaptur i pociągnąłem do siebie:
- Słuchaj. Jeśli tylko piśniesz słówko przy nich na temat tej dziewczyny, to oficjalnie ci przyrzekam, że już nigdy spokojnie nie zaśniesz.
- Ej, czekaj. W sumie już i tak boję się przy was spać, więc to niewiele zmieni. No ale luz, nic nie powiem. Tak swoją drogą, czemu ci tak na tym zależy? To znaczy, żeby się nie dowiedzieli?
- Bo nie wiem, czy uda mi się ją podejść. Ta jest całkiem inna, niż wszystkie. Nawet nie jestem w stu procentach pewny, czy wie kim jestem. A wyobraź sobie na przykład Louisa, do którego dotarłaby informacja, że dostałem od jakiejś laski kosza. On potrafił mi wypominać kilka miesięcy to, że na spotkaniu z fanami jedna pomyliła moje imię.
- Panikujesz. No ale jak mówiłem, ode mnie niczego się nie dowiedzą.
- Okej. A teraz idę jej szukać. Przed koncertem muszę przynajmniej poznać jej imię.
- Powodzenia! - krzyknął Niall i pobiegł w stronę bufetu. Znowu.
 Nawet nie zdążyłem podziękować, bo raz, że on już pewnie wtedy był w swoim "Fooderland", a dwa, że w drzwiach frontowych pojawiła się Ona.
 Moje serce na chwilę przestało bić, a mój przyjaciel, osadzony nieco niżej, niż moja twarz, jakby do mnie przemówił. Znów złapałem się na tym, że zrobiłem tą samą minę, co wcześniej, więc postanowiłem się wyluzować i coś w końcu zadziałać.
 Stała akurat przy recepcji. Po jakimś czasie odwróciła się i najwyraźniej chciała iść do pokoju. Zauważyła mnie, ale nic z tym faktem nie zrobiła. No cholera jasna! Jaka normalna dziewczyna, widząc mnie, Harry'ego Stylesa, po prostu przeszłaby dalej?! O nie, tak nie będzie.
 Odważyłem się i zdecydowanym krokiem do niej podszedłem.



dzisiaj krótko, muszę was potrzymać trochę w niepewności. ;)
nie no, widzę, że sporo tutaj nimfomanek, haha. :D frekwencja jak najbardziej mi się podoba, trzymać tak dalej. (:
dzięki za wszystkie komentarze, jesteście cudowne!
xxxx

a! i jeśli chcecie być informowane o nowych rozdziałach, napiszcie na moje gg: 37908282. ;)

Wednesday, February 15, 2012

● 1

 Szybko zjadłem śniadanie, wskoczyłem pod prysznic, ubrałem się i poszedłem do pokoju Lou. Wszedłem bez pukania, jak zawsze, jednak tym razem miał z tym jakiś problem.
- Stary, może tak trochę kultury, co? - zawarczał na mnie.
- Ty, nie spinaj się. O co ci chodzi? - spytałem, a zamiast odpowiedzi zobaczyłem wyłaniającą się spod kołdry głowę dziewczyny.
- Nadal nie wiesz o co mi chodzi?
- Dobra, sorry. Nie wiedziałem. Ale wiesz, że mamy próbę za pół godziny?
- Wyjdź, chyba, że znudziło ci się oddychanie prostym nosem.
 Zaśmiałem się i zamknąłem za sobą drzwi. Nie miałem co robić, nie chciało mi się siedzieć samemu u siebie. A Liam pewnie mizia się z Danielle, Zayn na sto procent jeszcze śpi, a Niall... Co może robić Niall....
 Hotelowy bufet.
 Poszedłem do windy, żeby zjechać na dół i go poszukać. Kiedy drzwi się otworzyły, moim oczom ukazał się anioł... Tak, to na pewno był anioł. Tylko bardziej anioł zemsty.
 Miała idealną figurę, nogi do nieba, długie, ciemne włosy. A te usta i... oczy! (tak, w tym momencie chodziło mi tylko i wyłącznie o dwoje pięknych, dużych oczu)
 Chciałem użyć jednej ze swojego miliona tajnych broni, jednak nie potrafiłem. Gapiłem się na nią jak głodny kundel na zastawiony stół z jedzeniem, jak... Jak Niall na Nandos. W końcu dotarło do mnie, jak idiotycznie musiałem wyglądać, więc szybko ogarnąłem twarz.
 A ona? Ona tylko spojrzała na mnie z rozbawieniem i odwróciła głowę. Ale przecież musiała mnie znać. Każdy mnie znał. Każda dziewczyna chciała zedrzeć ze mnie ciuchy, szarpnąć za burzę miękkich loków i krzyczeć w nocy moje imię, kiedy językiem kopałbym między jej nogami tunel do Chin.
 Jednak nie tym razem. Co mnie jeszcze bardziej nakręciło. Wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, żeby dostać ją w swoje ręce.
 W tym momencie drzwi windy się otworzyły i tajemnicza brunetka wysiadła. Jeszcze na chwilę obróciła głowę i zmierzyła mnie od stóp do głów, po czym uśmiechnęła się i odeszła, jakby frunęła nad ziemią. Bawi się mną. To pewne.
- Jeszcze będziesz błagała, żebym nie przestawał... - pomyślałem i zjechałem windą na dół.
 Ku mojemu nie-zaskoczeniu, Niall siedział przy stoliku, a wokół niego stało przynajmniej sześć opróżnionych talerzy. A siódmy stał przed nim, jednak na nim też niewiele zostało.
- Gościu, gdzie ty to wszystko mieścisz? - spytałem, w sumie retorycznie.
- To zagadka ludzkości. Zobaczysz, niedługo stanę się obiektem badań naukowych - odpowiedział z pełną buzią tak, że zobaczyłem ogromny kawałek kurczaka w wersji po przemieleniu. Niezbyt apetyczne.
- Tak, pewnie. Nie uwierzysz, jaką dupę przed chwilą widziałem! Mój Ogier jej pragnie.
- Ta? Fanka?
- Właśnie chyba nie. Jechaliśmy razem windą i jak mnie zobaczyła, tylko się uśmiechnęła. Nie było żadnych aktów miłości, dramatów, rzucania stanikami i tym podobnych rzeczy.
- To radziłbym ci się pospieszyć, bo jutro już stąd wyjeżdżamy. A też nie wiadomo, na ile ona tutaj przyjechała.
- Spokojna twoja farbowana, Harry Styles to łowca, który poradzi sobie z każdą niepokorną sarenką.
- Twoje metafory czasami mnie przerażają.
- W ogóle, co to za laska, którą obraca dzisiaj Lou?
- Wczoraj na after party jakąś poznał. To chyba Australijka. Ładna, tylko strasznie głupia.
 I o wilku mowa. Zaraz po tym zszedł do bufetu Louis wraz ze swoją wczorajszą zdobyczą. Dziewczyna rzeczywiście była bardzo ładna. Ale to nie to samo, co tamta... Znów stanęły mi przed oczami jej nogi, oczy, włosy...
- Harry! Mówię coś do ciebie! - wrzasnął mi do ucha Niall.
- Co ty chcesz?!
- Pytałem, czy idziemy już na próbę.
- A reszta?
- Zayn i Liam są już w busie.
- To chodźmy.
 Kiedy wyszliśmy z hotelu myślałem, że ogłuchnę. Fanki otoczyły nas z każdej możliwej strony, darły się tak, że spokojnie, z marszu dostałyby rolę w jakimś krwawym horrorze. Gdyby nie ochroniarze, rozszarpałyby nas na strzępy.
 Wbiegliśmy szybko do busa i pojechaliśmy na salę, gdzie mieliśmy grać w ten dzień koncert. Przez całą drogę rozmyślałem, jak tu podejść tę dziewczynę, żeby jeszcze tego samego dnia, albo raczej nocy, znalazła się w moim pokoju. Jeszcze coś wymyślę...




no to dobrnęłam do końca pierwszego rozdziału. oczywiście nie chciałam rozwijać całej akcji na samym początku, musicie cierpliwie poczekać. : D sama jeszcze muszę całą historię ułożyć u siebie w głowie.
oceniajcie, komentujcie. mam nadzieję, że się podoba. (:
xxx

● prolog

- Kocham to życie - mruknąłem sam do siebie, wyciągając się jak kot na ogromnym łóżku hotelowym. Oblizałem ze smakiem wargi, kiedy młoda pracownica hotelu, w kusym uniformie przywiozła mi na wózku śniadanie. Sam nie wiem, czy bardziej miałem ochotę zerwać jej tę spódniczkę z pupy, czy zabrać się za pałaszowanie tych wszystkich przepysznych, przygotowanych specjalnie dla mnie potraw.
 Jednak tylko puściłem oczko do dziewczyny, poprawiłem fryzurę moim sławnym już prawie na całym świecie "hair flip", usiadłem na łóżku i zacząłem jeść. Czułem, że moje kubki smakowe dostają orgazmu, prawie takiego, do jakiego ja doprowadzam przynajmniej kilka razy w tygodniu te wybrane.
 W sumie nie miałem jakichś szczególnych wymagań do moich partnerek łóżkowych. Czy to była fanka, osoba, która dla mnie pracowała, koleżanka - nieważne. Bylebym nie musiał zakładać jej papierowej torby na głowę.
 Kiedy zacząłem być sławny, postawiłem sobie cel - być Barney'em Stinsonem lub Charliem Sheenem młodego pokolenia.






Postanowiłam napisać tego typu opowiadanie, żeby zaspokoić moje fantazje związane z Harrym. Wiem, że to trochę chore, ale może akurat komuś się spodoba. :D
Czekam na opinie. Jeśli się spodoba, będę pisać dalej.
xxx